8 sposobów na jesienno-zimową chandrę.

kolagen

Szaro, buro i ponuro. Deszcz na przemian z zachmurzonym niebem. Każdego dnia budzę się z marzeniem o słonecznym dniu. Marzenia – dobra rzecz. Zawsze trzymają przy życiu 🙂

Nie ma co jednak marudzić! Z marudzenia nic dobrego się jeszcze nie urodziło. Dlatego pomimo mało optymistycznych prognoz pogody, trzeba cieszyć się tym, co się ma. Nie ma słońca? Trudno. Ważne, żeby mieć inne źródła energii na ten jesienno-zimowy czas.

Na pewno każdy z Was ma swoje sposoby na przetrwanie tego okresu. Na pewno każdy z Was uzbroił się w zupełnie inną broń. Ja mam swoją. I zamierzam się z Wami nią podzielić :))

Moje sposoby na depresyjną, mało dosłonecznioną jesień.

1. Odsłoń żaluzje/rolety/zasłony

Śmieszne? 🙂 W ogóle nieśmieszne! Mam taki nawyk, że kiedy wstaję nie odsłaniam żaluzji w sypialni. To znaczy – nie odsłaniałam. Mam okno od zachodu, więc chronię w ten sposób pokój przed zachodzącym gorącym letnim słońcem. Dzięki temu jest chłodniej, kiedy kładę się spać.
Nie robiłam tego również w okresie jesienno-zimowym. W końcu wychodzę z domu – jest półmrok, wracam – jest już ciemno. Uznawałam, że nie ma w tym najmniejszego sensu. Uznawałam – do czasu, kiedy podjęłam decyzję by robić inaczej:) (tonący brzytwy się chwyta, więc wymyśliłam, że może choć ten drobiazg  zacznie mnie pozytywniej ładować o poranku).

Już odsłaniam żaluzje każdego poranka. Nawet, kiedy wstaję po 5. Po prostu dokonuję tym sposobem magicznego rozdzielenie nocy od dnia. Myślę sobie wtedy (choć często jest jeszcze ciemno) – Witaj dniu! 🙂 Drobiazg, żeby nie powiedzieć pierdoła (dla niektórych z Was pewnie totalny nonsens;)), a pomaga mózgowi przestawić się na tryb dzienny.

2. Włącz coś w tle.

Lubię ciszę. Ale kiedy ostatnio było mi aż tak źle (o czym zresztą mogliście przeczytaj tutaj), postanowiłam podjąć próbę poszukania choćby najmniejszego źródełka energii. Włączam radio internetowe. Ulubione. O wczesnych godzinach porannych (a dla niektórych wciąż jeszcze nocnych) z reguły leci sama muzyka. I na dodatek wcale nie jakaś smętna. Ktoś do mnie mówi, choćby w piosence. Puszczą coś bardziej dynamicznego – podryguję w rytm. Baaa, nawet podpśpiewuję. I nawet zakrada się na moje usta uśmiech, co jest dość nietypowe. Zwykle w jesienne i zimowe poranki lepiej wychodzi mi powarkiwanie niż uśmiechanie się.

3. Zjedz ciepłe śniadanie

Śniadanie – rzecz święta. Ciepłe śniadanie w okresie jesieni i zimy – rzecz jeszcze świętsza. Druga połowa kalendarzowego roku to czas, kiedy nasz organizm łatwo się wychładza. Dlatego tak ważne jest, żeby fundować mu ciepłe posiłki. A ciepłe śniadanie to już w ogóle obowiązkowe. Dajemy tym samym naszemu ciału dobre paliwo by zebrało się i zaczęło funkcjonować z energią.

Nie przygotowuję zbyt wyszukanych śniadań. Za mało czasu. Jem zwykle owsiankę z bakaliami albo przetartym bananem. Takie śniadanie można spokojnie przygotować na dwa dni. Następnego po prostu podgrzać. Niewiele czasu trzeba, a bomba energetyczna dla organizmu gotowa.

4. Zabierz do pracy zupę.

Zupy uwielbiam. Jeden gar zupy wystarcza mi na dwa dni. Potrafię jeść ją nawet dwa razy dziennie (biorę zamiast kanapek). Zupa z natury jest rozgrzewająca. Ale są takie, które potrafią to robić jeszcze lepiej. W ostatnim okresie jest to oczywiście zupa dyniowa z odrobiną imbiru, czy też wszelakie wariacje z warzywami strączkowymi.

5. Pojedź do pracy rowerem.

To nie jest mój sposób:). Ale piszę o nim, bo moja koleżanka, która przez rok pomieszkiwała w Holandii bardzo mi go polecała. Holandia – kraj nizinny, z duża ilością deszczowych, pochmurnych i wietrznych dni – to tak na wypadek, gdybyście nie mieli wyobrażenia o warunkach atmosferycznych tam panujących;)
No więc moja koleżanka każdego ranka, niezależnie od pogody, wsiadała na swojego dwukołowca i pedałowała do pracy. Zresztą jak większość Holendrów. Na początku, jak opowiadała, strasznie ją to wkurzało, że zamiast do cieplutkiego auta (a nawet jeśli nie od razu ciepłego, to bardzo szybko ciepłego), wsiada w tym deszczu i wietrze na rower. Ciemno i zimno (w Holandii widno robi się później niż w Polsce). Nerwy jak postronki. Bardzo szybko jednak zorientowała się, że wchodząc do biura (nawet, jeśli nieco przemokła), uśmiecha się i czuje duży zapał do pracy. Czyżby to magia nowego miejsca? – zastanawiała się. To na pewno też, ale głównym powodem była poranna wycieczka rowerem. 15 minut pedałowania na świeżym powietrzu i energia plus 100 na przynajmniej połowę dnia.
Nie wiem, nie próbowałam, ale wierzę na słowo.  Zresztą biorąc pod uwagę jakość powietrza w Krakowie… Bez komentarza;)

6. A po pracy relaks

Ale nie żeby na kanapie. Kanapa odpada!!! Musi być ruch albo relaks mentalny. Ja wybieram trening mentalny – wizualizacje przy muzyce do relaksacji lub gongi w grocie solnej.  Zumba, siłowania, tańce – wszystko to, co na Was działa. Byle nie do domu. A jeśli już do domu, to na nogach. Albo po holendersku:)

Doenergetyzowanie biorę również z popołudniowo-wieczornych spotkań z koleżankami. Jak się spotkają baby, szczególnie te, którym uda się wyrwać od domowych obowiązków, to ogień gwarantowany. Nie, alkoholu nie trzeba. Spokojnie wystarcza zielona herbata. 🙂

7. Wywar z dziurawca

Dziurawiec to bylina porastająca nasze piękne pola i łąki. Ma wiele dobroczynnych właściwości. jedną z nich jest działanie uspokające i antydepresyjne. Zawdzięcza to hiperycynie, która (jak wynika z badań) hamuje rozkład neuroprzekaźników (serotoniny), których niedostateczna ilość w organizmie daje objawy złego nastroju i przygnębienia.

Czy stosuję? Stosuję 🙂 Jak? Bardzo prosto. Łyżkę dziurawca zalewam szklanką wrzątku i odstawiam na 15 minut. Przelewam przez sitko (żeby mi liście w kubku nie pływały) i popijam 2 razy dziennie.

O dobroczynnych właściwościach tej rośliny naczytałam się niemało. Jest szansa, że poświęcę jej osobny artykuł. Ale już w tym miejscu chciałam Was ostrzec. Chcecie rozpocząć przygodę z dziurawcem? Zrezygnujcie z solarium i z przebywania na dużym słońcu (o tym dużym słońcu to na wypadek, gdybyście planowali zimową podróż do ciepłych krajów). Dziurawiec w połączeniu ze słońcem= plamy.
Niektóre źródła podają także, że picie dziurawca niewskazane jest dla kobiet w ciąży.

Czy to działa? Ponoć tak. To mój pierwszy sezon z tym magicznym eliksirem, więc jeszcze nie chcę się wypowiadać. Posiłkując się jednak opiniami koleżanek zaprzyjaźnionych z  nim od lat plus zapoznając się z jego właściwościami, mogę stwierdzić, że działa!:)

8. Pamiętaj o suplementach.

Zdania o suplementacji są podzielone. Należę jednak do ich absolutnych zwolenników. Szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Jeżeli nie możemy czerpać witamin w sposób całkowicie naturalny, to warto wspomagać się innymi sposobami. Mówiąc o suplementacji, myślę przede wszystkim o witaminie D i C. Ale nie byle jakich. Znaczna ich część, którą możemy nabyć choćby w hipermarkecie, to jakieś totalne sztuczności, których podstawowym składnikiem nie są bynajmniej wspomniane witaminy. (czytacie przed zakupem skład?). Osobiście już kilka lat temu zaufałam marce Colway i od lat suplementuję się jedynie ich produktami. Witaminę D łykam tylko w tej postaci.

Okres jesienno-zimowy to trudny czas dla naszych organizmów. Nie ma co jednak narzekać. O wzrost energii można zadbać na tysiąc różnych sposobów. Każdy z nas wie najlepiej, co na niego działa. Więc teraz tym bardziej trzeba oddawać się rzeczom, które sprawiają nam ogromną przyjemność.

A jakie są Wasze sposoby na przetrwanie i zarazem doenergetyzowanie? Podzielcie się w komentarzach. Będzie mi bardzo miło.

Moja depresja jesienna.

depresja

09-11-2016

Wszystko zaczęło się jakieś dwa tygodnie temu. Przyszło trochę, jak grom z jasnego nieba. Budzik, jak zwykle, zadzwonił o 5 rano (tak, wiem, dla niektórych to wciąż jeszcze środek nocy :)). Zamiast ustawić jedną 10-minutową drzemkę, przesuwałam ją z 3 razy. Finał był taki, że w pośpiechu (acz kompletnie bez energii) umyłam zęby, wyciągnęłam z szafy to, co nadawało się do natychmiastowego założenia, spakowałam płatki i z zerowym entuzjazmem wyszłam z domu do pracy.

Dzień był koszmarny. Cały czas walczyłam z uciążliwym ziewaniem, a poziom energii życiowej plasował się na poziomie -50. Nawet codzienne śmiechy z koleżankami mnie nie cieszyły.

Kiedy wróciłam do domu, marzyłam tylko o tym, żeby ten dzień się wreszcie skończył. Myślałam – no zdarza się. Każdy ma lepsze i gorsze dni. Pech chciał, że dzisiaj doświadczyłam tego gorszego. Jutro na pewno będzie lepiej. Z tą myślą położyłam się spać. Pomimo ogólnego zmęczenia, wystąpiły problemy z zaśnięciem.

Kolejny dzień: 5 rano, budzik. Znowu z dwie drzemki. Znowu ogromny problem ze zwleczeniem się z łóżka. Znowu totalna senność w ciągu dnia. Znowu problemy z zaśnięciem.

Trzeciego dnia zaczęłam wątpić. Wręcz niepokoić się. Do kilkudniowych syndromów doszły kolejne – poczułam nieodpartą potrzebę wciągania słodyczy, do których mam stosunek raczej ambiwalentny. Najbardziej przeraziły mnie te czarne myśli rodzące się w mojej głowie.

Może pomyślicie w tym momencie, że kto o zdrowych zmysłach i względnie zdrowym ciele już po trzech dniach gorszego samopoczucia aż tak przejmuje się swoim stanem? Możecie tak pomyśleć 🙂 Należę do tych, którzy są bardzo uważni na reakcje swojego organizmu. Bardzo się w niego wsłuchują. Dlatego już po trzech dniach ogłosiłam alert.

Jest szansa, że gdyby nie ta nieprzeparta potrzeba ciągłego jedzenia (ze szczególnym uwzględnieniem słodyczy), zaczęłabym poważnie rozważać konieczność odwiedzenia mojej przychodni w celu realizacji dość szczegółowych badań. Apetyt jednak nieco pohamowywał moje zapędy. W końcu gdybym była chora, to raczej odrzucałoby mnie od wszelakiego jedzenia. Tym bardziej od węglowodanów.

Jeszcze jedna rzecz mnie uspokajała. Jak wiesz, w życiu bywa tak, że jeśli na czymś się szczególnie koncentrujemy, to nagle dostrzegamy, że więcej ludzi jest w takim stanie, jak my. To się ponoć sprawdza w przypadku potrzeby zajścia w ciążę lub też już bycia w niej – nagle zauważamy, że wokół nas jest cała masa kobiet w stanie błogosławionym.
Do mnie również zaczęły docierać informacje od innych, że czują się tak jakoś niewyraźnie. Że jakoś tak apatycznie i beznadziejnie.

Wszystko razem pozwoliło mi postawić diagnozę – depresja jesienna. Jestem z tych, którzy lubią wiedzieć, w związku z czym postanowiłam zapytać wujka Google 🙂 Okazało się, że najlepszy ze znanych lekarzy, potwierdził moje przypuszczenia:)

Co wyczytałam?

Że jest to tzw. depresja sezonowa, z którą mamy do czynienia na skutek niedoboru światła. A to z kolei przekłada się w znacznym stopniu na pracę naszego mózgu. Brak dostatecznej ilości światła powoduje nadmierne wydzielanie się melatoniny – hormonu snu (już wiecie dlaczego jesteście ospali w ciągu dnia?:)) oraz zmniejszoną produkcję serotoniny – hormonu szczęścia (już wiecie dlaczego dopada Was czarnowidztwo?:)).

Co więcej? To, że występuje najczęściej w okresie jesienno-zimowym i wczesnowiosennym (choć rzadziej) to pewnie wiecie. Ale na bank nie wiecie, że jest to szczególnie powszechna dolegliwość w grupie wiekowej 20-40 (nie da się ukryć – jestem w tej grupie). Częściej dopada kobiety.

Typowymi objawami są: obniżona aktywność, brak motywacji, ogólne zniechęcenie. Pomimo ogólnego uczucia zmęczenia w ciągu dnia, wieczorami mogą pojawić się problemy z zaśnięciem (no wypisz wymaluj ja). Poranne wstawanie – totalny koszmar!
Bóle mieśniowo-kostne, zachwiane poczucie własnej wartości, stany lękowe – z tym również możecie się spotkać.

Wyczytałam także, że depresja sezonowa, zwana również sezonowym zaburzeniem afektywnym powoduje zmniejszenie libido. Odczuwacie?

No i najlepsze na koniec. Macie prawo zachowywać się jak wygłodniały niedźwiedź po obudzeniu się ze snu zimowego – permanentnie, ogromnie głodni. I nawet to, na co wcześniej nie mieliście aż takiej kompulsywnej ochoty, czyli słodycze, teraz mogłyby stanowić niemalże podstawę Waszej diety. Kochane węglowodany!

Ale to nie wszystko. Macie w domu kota? Nie zauważyliście, że ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje? Więcej śpi, a przy próbie kontaktu z Waszej strony reaguje, jak nigdy, dziwną agresją? Jeżeli tak jest – wybaczcie mu. Koty ponoć również cierpią na depresję sezonową 🙂 Wniosek – więcej wyrozumiałości dla swojego kota. 🙂

I to by było na tyle w tym artykule. Przyznam, że chodzi mi po głowie krótki cykl związany z tą tematyką. W końcu pora na to wyśmienita. W kolejnej odsłonie, opiszę Wam swoje metody na radzenie sobie z dolegliwościami jesiennymi.

A póki co, zapraszam Was do podzielenia się w komentarzach swoimi doświadczeniami z depresją sezonową. Cierpicie, cierpieliście, wiecie o czym mówię? 🙂

Aha, fachowcy podają, że jeśli takie stany utrzymują się dłużej niż dwa tygodnie, powinno się już zawiadomić odpowiednie jednostki specjalne, czyli specjalistę.

Dlaczego warto jeść pestki dyni?

pestki_dynii

18-09-2016

Pestki dyni, jako jedne z nielicznych, jeżeli chodzi o warzywa, są jadalne. Można je jeść zarówno na surowo, zaraz po wyjęciu z dyni, jak i po ususzeniu – i właśnie w takiej formie najczęściej można je spotkać w sklepach. Są bardzo ważnym składnikiem odżywczym zdrowej diety z uwagi na bogactwo cennych witamin i kwasów tłuszczowych. Stanowią również doskonały dodatek do muesli, zup czy surówek, dlatego nie może ich zabraknąć w Twojej kuchni!

Wartości odżywcze pestek dyni

W pestkach dyni znajduje się ok. 37% oleju zwanego cucurbitasterolem oraz sole mineralne o dużej ilości fosforanów, błonnik, enzymy i związki białkowe. Witaminy obecne w pestkach dyni, to: witamina E, witamina B1, witamina B2, witamina B6, witamina A, witamina C oraz witamina D, która usprawnia funkcjonowanie układu krążenia, wyszczupla sylwetkę, a także zmniejsza ryzyko rozwoju raka. Kwasy tłuszczowe spełniają również w organizmie funkcje transportowe – biorą udział w przenoszeniu enzymów w ludzkim ciele.

Pestki dyni, oprócz kwasów tłuszczowych, zawierają też mnóstwo witamin i minerałów, w tym cynku. To właśnie on odpowiada za poprawę wyglądu skóry, zwłaszcza tej ze skłonnością do trądziku. Cynk bierze także udział w produkcji przeciwciał odpornościowych, podnosi sprawność organizmu i reguluje ciśnienie. Jego niedobór może powodować upośledzenie odporności i prowadzić do anemii.

Pestki dyni to także świetne źródło magnezu, który jest szczególnie istotny, ponieważ większość ludzi, zwłaszcza żyjących w stresie, boryka się z jego niedostatkiem. Już 10 dag pestek (łuskanych) dostarcza aż 530 mg magnezu, co pokrywa nasze zapotrzebowanie na ten pierwiastek.

Pestki dyni świetnie sprawdzą się jako przekąska, np. zamiast niezdrowych chipsów. Warto dodawać je także do płatków śniadaniowych, pasztetów, pieczywa. Pamiętaj również o pysznym oleju z pestek dyni, idealnym np. do sosów do sałaty!

Alkalizacja organizmu

Badania wykazują, że nasiona dyni wyrównują poziom pH w organizmie. Prawidłowe pH organizmu związane jest z szeregiem zależności, m.in. prawidłowym funkcjonowaniem mechanizmów regulacyjnych, takich jak krążenie, trawienie, wytwarzanie hormonów, wydalanie nadmiaru dwutlenku węgla przez płuca oraz wydalanie kwasów lub zasad przez nerki. Sprawne działanie wszystkich układów uzależnione jest m.in. od tego, jak bardzo wydolne są narządy wewnętrzne oraz od tego, czy organizm wraz z pożywieniem otrzymuje składniki mineralne o oddziaływaniu zasadowym. Zalicza się do nich magnez, wapń i potas.

Równowaga kwasowo-zasadowa może zostać zachwiana, kiedy w organizmie pojawią się kwaśne pozostałości przemiany materii, z których neutralizowaniem i wydalaniem organizm sobie nie radzi lub radzi niewystarczająco. Nawet niewielkie odchylenia od normy pH mogą powodować poważne zaburzenia w procesach przemiany materii. Zakwaszony organizm jest bardziej podatny na działanie różnego rodzaju zarazków, bakterii, wirusów i patogenów.

Pestki dyni warto włączyć do swojej diety zwłaszcza teraz, jesienią, kiedy temperatura spada, a nasz organizm jest o wiele bardziej narażony na infekcje.

Lubisz pestki dyni? Do jakich dań najczęściej je dodajesz? Podziel się swoimi inspiracjami w komentarzu! 🙂

 

Dlaczego warto jeść warzywa strączkowe?

29-08-2016
soja

Lubicie warzywa strączkowe? Bo ja bardzo!

Korzystając z dobrodziejstw późnego lata sięgam po nie ostatnio bardzo często — goszczą w moich zupach, solo, jako dodatek do drugiego dania i w przeróżnych kombinacjach sałatkowych. Pycha!

Dzisiaj opowiem Ci o tym, dlaczego jedzenie strączków jest tak ważne i jak je przyrządzić, by zachować maksymalna ilość substancji odżywczych.

Właściwości odżywcze strączków

  • Czy wiesz, że rośliny strączkowe są świetnym źródłem wielu makro- i mikroelementów? Badania naukowe dowiodły, że mają one wyjątkowe właściwości odżywcze — obniżają ryzyko zachorowania na cukrzycę, raka jelita grubego i choroby układu krwionośnego.
  • Zawierają wapń, miedź, cynk, żelazo, potas, witaminę C i kwas foliowy. Są pełne witamin i minerałów, które mają ogromny wpływ na prawidłowe funkcjonowanie organizmu, zwłaszcza teraz, na przełomie pór roku, kiedy nasz układ odpornościowy lada moment będzie musiał walczyć z zarazkami.
  • Są bogate w błonnik, który usprawnia proces trawienia. Co prawda nie dostarcza on naszemu organizmowi substancji odżywczych i witamin, ale ceniony jest z innego powodu — spowalnia lub całkowicie uniemożliwia wchłanianie glukozy, a co za tym idzie chroni przed wieloma zaburzeniami i chorobami. Z błonnikiem powinni zaprzyjaźnić się zwłaszcza ci, którzy chcą zrzucić parę kilogramów.
  • Są cennym źródłem białka. Choć w białku roślinnym nie ma wszystkich aminokwasów, które występują w białku zwierzęcym, komponując posiłki z różnych  składników, które je zawierają i tak jesteśmy w stanie dostarczyć sobie wszystkie,  niezbędne do prawidłowego funkcjonowania.
  • Mają niski indeks glikemiczny. Produkty o niskim IG trawione są znacznie wolniej, dlatego przez długi czas nie odczuwamy głodu. To właśnie one powinny być podstawą naszej diety. Ale to nie wszystko. Utrzymywanie niskiego poziomu insuliny sprawia również, że w naszym organizmie nie gromadzą się tłuszcze, a ich zapasy łatwiej przetwarzane są na energię.

Dlaczego jeszcze warto jeść strączki?

Wydaje Ci się, że warzywa strączkowe mają nudny i pospolity smak? Wcale nie! Są smaczne, łatwe w przygotowaniu, niedrogie i występują w wielu różnych odmianach. Oznacza to ni mniej, ni więcej, a tyle, że tkwi w nich ogromny potencjał kulinarny! Smak strączków zależy głównie od ich przyrządzenia. Najlepiej ugotować je na parze. To najzdrowszy sposób przyrządzania posiłków — dzięki temu, że cenne składniki odżywcze nie przechodzą do wody, którą potem wylewamy, produkty  zachowują maksimum witamin i składników mineralnych, czyli tego, co w nich najcenniejsze!

Jak przygotowywać warzywa strączkowe?

Warzywa strączkowe przed przygotowaniem warto namoczyć. To bardzo proste. Wystarczy zalać je letnią, przegotowaną wodą i pozostawić na noc. Namaczanie pomaga pozbyć się substancji antyodżywczych poprzez wypłukiwanie oraz, co ważniejsze, sprawia, że rozpuszczają się również związki odpowiedzialne za wzdęcia. Po namoczeniu wodę należy wylać — nie używamy jej do gotowania. Z powodzeniem nada się do podlewania kwiatków. Przez pierwsze 10-15 minut strączki należy gotować na małym ogniu bez przykrycia, żeby ulotniły się pozostałe substancje odpowiedzialne za gazy. Jeśli na powierzchni pojawi się piana, trzeba ją usunąć albo po rpsotu wymienić wodę. Świetnym uzupełnieniem będą przyprawy przeciwdziałające wzdęciom, takie jak: koper włoski, kmin rzymski, imbir, kolendra, majeranek. Jeżeli używasz soli, dodaj ją pod sam koniec gotowania.

Smacznego!

Trawa pszeniczna – z czym to się je?

11-08-2016

trawa_pszenicznaZ czym kojarzy Ci się pszenica? Ze złotymi łanami zboża, delikatnie falującego na letnim wietrze? A może z chrupiącą bagietką, którą kupujesz rano, w biegu do pracy? A może… Z glutenem, który od dłuższego czasu jest topowym tematem w rozmowach o zdrowym żywieniu? A czy słyszałaś kiedyś o trawie pszenicznej – zielonej i bardzo zdrowej?

A co to takiego?

Trawa pszeniczna, czyli młoda, kiełkująca pszenica, to hit, który do kuchni wielu ludzi na całym świecie wprowadziła Ann Wigmore.

Ciężko uwierzyć, że cudowne właściwości trawy pszenicznej zaczęto odkrywać stosunkowo niedawno – na pewno znały ją nasze babki lub prababki, które swoje menu komponowały bardziej intuicyjnie, korzystając z tego, co daje natura.

Wartości zdrowotne trawy pszenicznej

Trawa pszeniczna jest bogatym źródłem chlorofilu – cennego związku organicznego występującego w roślinach. Absorbuje on światło słoneczne i przekształca je w energię chemiczną. Mówi się, że chlorofil jest swego rodzaju „krwią” roślin, a jego podstawowa cząsteczka ma budowę niemal identyczną z cząsteczką hemoglobiny. Chlorofil ma mnóstwo cennych właściwości zdrowotnych. Hamuje stany zapalne, usprawnia pracę tarczycy, poprawia działanie wątroby oraz wzmacnia układ krwionośny. Ale to nie wszystko!

Trawa pszeniczna jest świetnym elementem diet oczyszczających. Osoby, które regularnie stosują diety tego typu, zapewniają, że dodaje im ona energii, sprawia, że czują się lekko, rzadziej boli je głowa, są mniej zmęczone, rozdrażnione i podatne a stres, a także rzadziej chorują. Oczyszczanie organizmu wpływa pozytywnie na poprawę nastroju i dodaje skórze blasku. Diety tego typu nie tylko usuwają z organizmu toksyny, ale również nadmiar zgromadzonej w ciele wody, dzięki czemu znikają np. obrzęki i worki pod oczami. Brzmi kusząco? Czytaj dalej!

Trawa pszeniczna zawiera również całe mnóstwo substancji odżywczych, takich jak aminokwasy, witaminy i składniki mineralne. Znajdziesz w niej także wszystkie witaminy z grupy B, łącznie z witaminą B12, która koi nerwy, podnosi odporność na stres, zapobiega anemii i poprawia apetyt, witaminę A, odpowiedzialną za poprawę wyglądu skóry, paznokci i korzystnie wpływającą na wzrok oraz witaminy C i E ‒ znane jako skuteczne przeciwutleniacze chroniące organizm przed wolnymi rodnikami.

Jak uprawiać trawę pszeniczną w domu?

Trawa pszeniczna jest mało wymagająca i z powodzeniem możesz uprawiać ją we własnym ogródku lub w skrzynce na balkonie. Jak? To proste!

  • Nasiona trawy pszenicznej kup w sklepie ze zdrową żywnością, aby mieć pewność, że są ekologiczne i nie zostały skażone chemikaliami.
  • Nasiona mocz w letniej wodzie przez 10-12h. Następnie ją wylej – świetnie sprawdzi się jako nawóz do kwiatków!
  • Przez kilka następnym dni przelewaj nasiona świeżą wodą, do momentu, aż zaczną kiełkować i pojawią się ogonki.
  • Do skrzynki lub donicy wsyp kilka centymetrów ziemi i wysiej skiełkowane nasiona pszenicy. Podlewaj je każdego dnia niewielką ilością wody.
  • Gdy pojawi się zielona trawa, przełóż skrzynkę lub donicę w bardziej nasłonecznione miejsce i nadal podlewaj – w wyższej temperaturze trawa jest bardziej narażona na więdnięcie.
  • Po osiągnięciu przez roślinę 12-15 cm wysokości zetnij trawę na sok. Możesz zmiksować ją z ulubionymi owocami lub warzywami, tworząc koktajl. Smacznego!

Zaleca się stosowanie 30 ml soku z trawy pszenicznej dziennie u osób zdrowych, 30-90 ml w stanach chorobowych. Trawy zbóż nie zawierają glutenu! Jest on obecny tylko w ziarnach.

Hodujecie trawę pszeniczną? Macie swoje ulubione przepisy na jej wykorzystanie? Podzielcie się swoją opinię w komentarzach! 🙂 

 

Co jeść i pić w upalny dzień?

26-07-2016

WodaLato, wakacje, odpoczynek. Gorące dni rozleniwiają. Ile razy zdarzyło Ci się odpuścić śniadanie, obiad lub kolację tylko dlatego, że nie chciało Ci się przygotować posiłku?

To, że Twój organizm nie domaga się jedzenia, wcale nie znaczy, że go potrzebuje. Wręcz przeciwnie – wysokie temperatury sprawiają, że więcej się pocisz, a wraz z potem tracisz cenne składniki mineralne, niezbędne do prawidłowego funkcjonowania Twojego ciała i umysłu.

Podczas upałów bardzo ważne jest zachowanie równowagi w odżywianiu i piciu. Nawadnianie organizmu jest bardzo istotne, ale nie zapominaj również o produktach bogatych w substancje odżywcze, a szczególnie w mikro i makroelementy.

Nie masz pomysłu na to, co włączyć w swoje letnie menu? Dzisiaj dam Ci kilka wskazówek!

Owoce

Truskawki, czereśnie, jabłka, gruszki, śliwki. Sezon na owoce w pełni! Warto z niego maksymalnie skorzystać włączając w swoją dietę jak najwięcej świeżych, surowych owoców, które zawierają sporo wody. Poza typowo polskimi owocami zainteresuj się również cytrynami, limonkami, pomarańczami, mandarynkami i grejpfrutami – świetnie orzeźwiają i dostarczają całej masy witamin (głównie wit. C, ale także A, B, E), soli mineralnych i enzymów. Składniki te uzupełniają dietę w elektrolity, które wypłukiwane są z organizmu wraz z potem. Kwaśny smak owoców cytrusowych stymuluje również ślinianki do wydzielania większej ilości śliny. Dzięki temu skutecznie zwalczysz suchość w ustach, która lubi dokuczać w upalne dni. Jako letni ochładzasz doskonale sprawdzi się również arbuz, z którego możesz zrobić pyszną lemoniadę!

Zielone warzywa

W pobliżu Twojego domu znajduje się targ? Super! Pamiętaj o tym, żeby odwiedzać go jak najczęściej i kupować zielone warzywa – ogórki, cukinię, bób, sałatę, szparagi czy brokuły. Badania dowodzą, że warzywa w tym kolorze zawierają najwięcej wody, której tak bardzo potrzebuje Twój organizm. Mało tego! Warzywa te są łatwiejsze do strawienia, co oznacza, że Twój układ pokarmowy będzie potrzebował znacznie mniej energii do ich rozkładu na cenne składniki. Pamiętaj, że by zachować właściwości chłodzące i zdrowotne warzyw, najlepiej podawać je surowe lub ewentualnie poddane krótkiej obróbce termicznej, np. podczas gotowania na parze.

Produkty pełnoziarniste

Produkty pełnoziarniste uzupełnią potas, sód, wapń, magnez, ale także błonnik, fosfor, mangan i żelazo. Substancje te wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu, a niektóre z nich pomagają zapobiec odwodnieniu. Do warzyw dorzuć pełnoziarnisty makaron, kaszę lub ciemny ryż, żeby wzbogacić posiłek o ważne dla organizmu substancje. Przekonaj się, na jak wiele sposobów możesz eksperymentować łącząc ze sobą różne smaki!

Napar z kozieradki

Woda i owocowe oraz owocowo-warzywne koktajle to wybór oczywisty. Czy pamiętasz jednak o tym, by podczas upałów pić również ziołowe napary? Podczas gorących dni pij regularnie napar z kozieradki, aby przygotować organizm do wysokich temperatur. Kozieradka to świetna roślina na lato szeroko wykorzystywana w domowych sposobach na różne przypadłości. Do naparu możesz dodać miód i cytrynę, a całość schłodzić dodając kostki lodu. Taki napój bardzo skutecznie gasi pragnienie!

Woda z sokiem z cytryny i miodem

Woda z sokiem z cytryny i miodem rewelacyjnie sprawdzi się również latem! Czy wiesz, że organizm dorosłego człowieka składa się w niemal 2/3 z wody, a mięśnie i mózg zawierają jej aż 75%? Każdy spadek ilości płynów w naszym organizmie może prowadzić do pogorszenia jego funkcjonowania, które objawia się np. spadkiem energii, sennością, złą pracą mózgu, problemami z układem trawiennym czy przesuszeniem skóry i włosów. Szklankę wody z cytryną najlepiej wypijać na czczo, zaraz po przebudzeniu. Warto dodać do niej łyżeczką miodu i odrobinę soli – w ten sposób powstanie naturalny izotonik, który skutecznie nawodni organizm.

A jakie są Twoje sposoby na menu w upalny dzień?

Dieta na zaparcia – co jeść, by czuć się lekko?

12-07-2016

zaparciaSiedząca praca, brak aktywności fizycznej, ciągły pośpiech, stres. Współczesny tryb życia sprzyja zaparciom, na które, według badań, zapada coraz więcej dorosłych osób.

Sprawy nie poprawia fakt, że posiłki, które spożywamy, często ubogie są w błonnik i nie wypijamy wystarczającej ilości wody, która nawilżyłaby organizm od środka. Problemy z wypróżnianiem to ciągle temat tabu, który jest krępujący, a niewiele osób wie, że… Bardzo łatwo mu zaradzić.

Co zrobić, by go uniknąć? Co powinno znaleźć się w Twojej diecie? Dzisiaj odpowiem Ci na to pytanie!

Błonnik

Z błonnikiem powinni zaprzyjaźnić się zwłaszcza ci, którzy chcą zrzucić parę kilogramów. Okazuje się bowiem, że produkty o wysokiej zawartości błonnika są mniej kaloryczne – błonnik działa jako swego rodzaju „wypełniacz” produktów, w których się znajduje. Dzięki temu, że wchłania duże ilości wody, o wiele szybciej czujemy się najedzeni i dłużej syci. Błonnik ułatwia też perystaltykę jelit, sprawiając, że nie zalegają w nich resztki pokarmowe.

Błonnik znajdziesz m.in.:

  • w pieczywie,
  • makaronie,
  • ryżu,
  • kaszach,
  • naturalnych płatkach owsianych.

Surowe warzywa i owoce

Warzywa i owoce również są doskonałym źródłem błonnika pokarmowego. Zwłaszcza teraz, latem, kiedy dostęp do świeżych produktów jest niemal nieograniczony i z łatwością znajdziesz to, co najbardziej lubisz. Surowe owoce i warzywa zawierają najwięcej błonnika, dlatego najlepiej spożywać je właśnie w takiej formie – bez obróbki cieplnej. Jeżeli zjadasz jabłka z uprawy ekologicznej, nie obieraj ich ze skórki – to właśnie pod nią jest najwięcej cennych substancji! Jeśli decydujesz się na warzywa gotowane, pamiętaj, by nie były rozgotowane. W przypadku niektórych warzyw, np. kalafiora czy brokułu, nie ma wcale konieczności gotowania, wystarczy zalać je na kilka minut wrzątkiem lub ugotować je na parze.

Ziarna, nasiona, pestki

Lubisz podjadać między posiłkami? Możesz to robić, o ile przekąski, po które sięgasz są… zdrowe. Mało tego – mądrze wybrane przekąski zjedzone w porę sprawią, że gdy przyjdzie pora właściwego posiłku, nie będziesz rzucała się na jedzenie, bo pierwszy głód będzie już zaspokojony. Świetnie sprawdzą się wszelkiego rodzaju pestki i orzeszki. Przekąski powinny zawierać duże ilości białka oraz błonnika, dzięki któremu w organach wewnętrznych nie odkłada się tłuszcz, za to przyspieszone zostają procesy metaboliczne, co znacznie ułatwia sprawne trawienie.

Jogurty

Jogurty zawierają pożyteczne bakterie fermentacji mlekowej, które skutecznie regulują skład mikroflory jelitowej. Najzdrowiej jest sięgać po produkty, które je zawierają, regularnie, a jeśli to tylko możliwe ‒ codziennie. Cenne bakterie znajdziesz w mlecznych napojach fermentowanych i kiszonkach (np. ogórkach kiszonych, kapuście kiszonej), które jednocześnie zawierają sporo wit. C.

Woda

W ciągu dnia nasz organizm wydala ok. 1,5-2,5 litra wody. Podczas upałów lub intensywnego wysiłku fizycznego razem z potem tracimy jej jeszcze więcej, dlatego należy pamiętać o tym, by stale uzupełniać te braki. Zwykle zaleca się picie ok. 2 litrów wody dziennie, latem ilość tę możemy jednak zwiększyć, nawet do 3-4 litrów.

Jak przejść na naturalną pielęgnację twarzy, włosów i ciała?

16-06-2016

naturalna pielegnacjaJeżeli od dawna chcesz rozpocząć naturalną pielęgnację twarzy, włosów i ciała, ale kompletnie nie wiesz, jak się za to zabrać, mam dla Ciebie dobrą wiadomość.

To normalne.

W gąszczu licznych publikacji w mediach, artykułów na blogach o zdrowym trybie życia i porad, które zalewają fora internetowe łatwo się pogubić. Być może nie masz czasu, by się przez nie przedzierać, albo po prostu ochoty.

Sama swego czasu czułam się zniechęcona – do momentu, w którym nie trafiłam na zaufaną osobę, która poprowadziła mnie za rękę na początku tej trudnej drogi.

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Tobą moim doświadczeniem i opowiedzieć Ci o kilku cennych radach, które kiedyś i mnie pomogły.

Gdzie robić zakupy kosmetyczne?

Jeżeli jesteś mieszkanką dużego miasta, będziesz mieć o wiele łatwiej. W ostatnich latach powstało wiele drogerii, które oferują naturalne kosmetyki i warto przyjrzeć się lepiej produktom, które można w nich dostać. Jeżeli mieszkasz w małym mieście, albo po prostu nie lubisz sklepów stacjonarnych, nic straconego – dzisiaj, w dobie internetu, to nie problem. Internetowych sklepów z kosmetykami naturalnymi jest mnóstwo. Chciałabym Cię zaprosić do zajrzenia do Lagenko, sklepu z kosmetykami kolagenowymi, który od kilku lat prowadzę, dzieląc się z kobietami swoją fascynacją kolagenem.

Jak czytać składy kosmetyków?

Czytanie składu kosmetyków to zwyczaj, który warto sobie przyswoić. Nie wszystko złoto, co się świeci i nie każdy kosmetyk o chwytliwej nazwie jest dobry dla naszej skóry. Piękne, wiecznie młode modelki o gładkich skórach i lśniących włosach są wytworem marketingowym, którego zadaniem jest jedno: skusić do zakupu.

Skład INCI, czyli „system ujednoliconego nazewnictwa komponentów produktów kosmetycznych”, na początku może przerażać – chemiczny skład kosmetyku ciężko rozszyfrować, gdy nie ma się pojęcia, co oznaczają poszczególne słowa, ale nie martw się. Szybko dochodzi się do wprawy! Największy kłopot z INCI polega na tym, że zwykle umieszczane jest z tyłu opakowania, drobnym druczkiem. Nasza cierpliwość w studiowaniu etykietek zostanie jednak wynagrodzona –  kosmetyk odpowiadający potrzebom naszej skóry będzie o wiele bardziej skuteczny.

Skąd czerpać wiedzę?

Ciekawość nie jest pierwszym stopniem do piekła. Ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy. Pytaj jak najczęściej – sprzedawczynie w sklepie, przyjaciółki, które siedzą w temacie, kobiety, które już swoje przeszły. Moja przygoda z naturalnymi kosmetykami zaczęła się od infekcji intymnej, która mocno uprzykrzyła mi życie. Determinacja, by wrócić do zdrowia, była na tyle silna, że zawzięłam się i znalazłam sposób, który pozwolił mi pokonać wroga, bez szkody dla mojego organizmu. Było ciężko, ale dzisiaj dzięki temu czuję się silniejsza i z chęcią dzielę się swoją wiedzą z innymi kobietami potrzebującymi pomocy.

Pamiętaj!

Naturalna pielęgnacja ciała to inwestycja w dobre, zdrowe życie. Jeżeli będziesz zdrowa, będziesz szczęśliwsza. Jeżeli będziesz szczęśliwa, wszystko, co będziesz robić, będzie miało większy sens. To nie jest trudne. W razie potrzeby jestem do Twojej dyspozycji.

Dlaczego warto się rozciągać?

Dlaczego warto się rozciągać29-02-2016

Stretching jest świetną metodą poprawienia sprawności ruchowej, nawet jeżeli nie masz za wiele czasu, by regularnie oddawać się innym formom aktywności ruchowej.

Ćwiczenia rozciągające będą bardzo dobrym uzupełnieniem dla sportów rekreacyjnych, ale także dla osób, które prowadzą siedzący tryb życia.

Rozciąganie pomaga utrzymać organizm w jak najlepszym stanie – wszak nie od dzisiaj wiadomo, że potrzebna jest mu zarówno siła, kondycja, jak i sprawność ruchowa, by mógł prawidłowo funkcjonować.

Zalety rozciągania

  • Zwiększa przepływ krwi do mięśni – rozciąganie nadaje całemu układowi kostnemu elastyczność.
  • Zwiększa zakres ruchu mięśni i ruchomość stawów – wzmocnione i elastyczne ścięgna oraz mięśnie powodują przyrost siły.
  • Rozluźnia mięśnie, co powoduje również lepsze samopoczucie psychiczne – rozciąganie pozwala rozładować napięcie, rozluźnić mięśnie i w ten sposób obniżyć poziom stresu.
  • Powoduje szybszą regenerację mięśni po treningu – regularne rozciąganie pomaga pozbyć się uczucia napięcia ciała, uczucia zmęczenia i bólów mięśni oraz stawów.
  • Zmniejsza ilość kwasu mlekowego w mięśniach – rozciąganie po treningu pomaga zapobiec pojawiającym się zakwasom.
  • Wzmacnia wiązadła oraz ścięgna – rozciąganie pomaga organizmowi pozostać sprawnym na długie lata.
  • Poprawia wygląd sylwetki – rozciąganie wpływa pozytywnie na redukcję tkanki tłuszczowej.
  • Zmniejsza ryzyko kontuzji – dzięki rozciąganiu możliwe są dynamiczniejsze, mocniejsze ruchy z większym obciążeniem, bez ryzyka urazów.

O czym warto pamiętać?

  • Ćwiczenia rozciągające trzeba wykonywać z wyczuciem. Nie należy wykonywać gwałtownych ruchów zamachowych – zwiększa to ryzyko kontuzji.
  • Przed przystąpieniem do rozciągania należy wykonać kilka delikatnych ćwiczeń rozgrzewających.
  • Ćwiczenia rozciągające należy wykonywać regularnie i stopniowo zwiększając swoją gibkość.
  • Ćwiczenia należy wykonywać do momentu, w którym czuć łagodne rozciągnięcie, ale nie ból.
  • Wszystkie ćwiczenia rozciągające należy wykonywać symetrycznie, na obie strony ciała, aby zachować równowagę.
  • Szczególną uwagę należy zachować wykonując ćwiczenia związane z dolnym partiami grzbietu.
  • Wykonując ćwiczenia rozciągające nie warto rywalizować z innymi ćwiczącymi –  niepotrzebnie można nabawić się kontuzji. Każdy organizm jest inny!

Ćwicz w domu!

Z powodzeniem możesz rozciągać się w domu lub, kiedy jest ładna pogoda, na zewnątrz. Nie wiesz, jak? Zobacz kilka filmików instruktażowych dla początkujących 🙂

Produkty bogate w żelazo

Produkty bogate w żelazo

10-02-2016

Żelazo to jeden z najważniejszych dla naszego organizmu, a jednocześnie najtrudniej przyswajalnych pierwiastków. To właśnie dlatego zbyt niski poziom żelaza we krwi dotyczy aż 30% z nas.

Ten cenny pierwiastek odpowiada m.in. za poziom energii, jakość naszej pamięci, właściwą termoregulację ciała, produkcję czerwonych krwinek czy prawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego. Oznacza to, że jego brak powoduje, że jesteśmy osłabieni, nie możemy się na niczym skupić, ciągle chce nam się spać, jest nam zimno i o wiele częściej zapadamy na różnego rodzaju infekcje.

Znasz te objawy? Dzisiaj opowiem Ci o tym, jakie produkty powinnaś włączyć do swojej diety, byś poczuła się lepiej! Wystarczy, byś poznała kilka prostych zasad, dzięki którym bez problemu dostarczysz swojemu organizmowi odpowiednią dawkę żelaza.

Warto wiedzieć!

Produkty bogate w żelazo są lepiej przyswajane w organizmie jeśli łączy się je z produktami zawierającymi dużą ilość witaminy C, natomiast słabiej reagują z pokarmami bogatymi w wapń.

Przygotowując codzienne posiłki, pamiętaj o tym, by komponować je mądrze – niech będą zróżnicowane i kolorowe! Dzięki temu nie tylko będziesz miała pewność, że zawierają różnorodne składniki odżywcze, ale też będą o wiele lepiej smakować. Nie od dzisiaj wiadomo, że człowiek „je” również oczami.

Pamiętaj również o tym, by regularnie się badać. Jeśli wyniki badań wykażą zbyt niski poziom żelaza w organizmie, skieruj się nie tylko do lekarza, który powie Ci, jak sobie poradzić z tym faktem, ale też do osiedlowego warzywniaka po porządny pęczek natki. Na pewno nie zaszkodzi!

Dlaczego kobiety w ciąży powinny dbać o odpowiedni poziom żelaza w organizmie?

Żelazo to pierwiastek niezbędny do tego, by dziecko w brzuchu swojej mamy mogło się prawidłowo rozwijać. Ponieważ nie jest w stanie w żaden sposób zapewnić sobie potrzebnych mu substancji odżywczych, musi liczyć na to, co wraz z jedzeniem dostarczy mu kobieta. Niedobór żelaza ma niekorzystny wpływ na rozwój mózgu dziecka, czego skutkiem mogą być nieprawidłowości w rozwoju ruchowym i intelektualnym. Zbyt niski poziom żelaza powoduje również gorsze samopoczucie matki, co bezpośrednio przekłada się na jakość warunków, w których rozwija się płód. Dzięki temu, że żelazo poprawia odporność, pozytywnie wpływając na układ immunologiczny, zmniejsza się szansa złapania infekcji, które mogłyby być groźne dla dziecka. Żelazo dostarczone organizmowi w czasie ciąży dziecko magazynuje w sobie jeszcze przez 6 miesięcy po narodzeniu.

Mięso vs. rośliny

Przyjęło się, że żelazo możemy znaleźć głównie w produktach pochodzenia zwierzęcego. Nie jest to prawdą. Jeżeli stosujesz dietę roślinną lub zależy Ci na tym, by na taką przejść, ale boisz się konsekwencji, chciałabym Cię uspokoić. Tyle samo żelaza znajdziesz np. w…. natce pietruszki.

Gdzie jeszcze?

Prym wiodą tutaj warzywa strączkowe, takie jak soczewica, fasola czy ciecierzyca, ale do swojego menu powinnaś włączyć również pestki dyni, szpinak, botwinę, śliwki i suszone morele.

Owoce bogate w żelazo

brzoskwinie
morele
jabłka
truskawki
wiśnie
czereśnie
maliny
owoce cytrusowe
rodzynki

Warzywa bogate w żelazo

fasolka szparagowa
szpinak
brokuły
sałata
buraki
pietruszla
marchew
groszek
soczewica
pomidory
ziemniaki
kalafior
kapusta

Nasiona, pestki i kasze bogate w żelazo

pestki dyni
pestki słonecznika
orzechy
kasza jaglana

Ryby bogate w żelazo

makrela
śledź
sardynka

Mięsa bogate w żelazo

wołowina
wątróbka wieprzowa

Smacznego!