„Polecam podróże. Te dalekie i te bliskie. Życie w podróży nabiera kolorów i smaku, a ludzie wydają się o wiele bliżsi i milsi”. Wsiadłam do pociągu. Bohaterowie książki wsiedli na rowery. I pojechaliśmy – ja w rodzinne strony, oni Jedwabnym Szlakiem.
Gdzieś daleko stąd żyją ludzie, którzy mimo tego, że zupełnie cię nie znają, przyjmą cię pod swój dach, nakarmią i oddadzą swój najlepszy pokój, byś miał gdzie spać. Drzwi do ich domów stoją otworem, a obawa o to, byś niczego im nie ukradł nie ma racji bytu z jednego prostego powodu – nie mają nic, co warte by było zabrania. A życzliwość i zaufanie, którymi cię obdarzą są bezcenne.
Gdzieś daleko stąd to, że nie znasz lokalnego języka nie ma żadnego znaczenia. Wystarcza uśmiech, gesty, spojrzenia. W magiczny niemal sposób nawiązuje się między wami nić porozumienia, która przekształca się niejednokrotnie w coś więcej. Wracając myślami do miejsc, w których byłeś, przed oczyma wyobraźni pojawiają się wszystkie twarze, które miałeś okazję zobaczyć i wszystkie historie, których wysłuchałeś. Mimo tego, że nie rozumiałeś z nich ani słowa.
Gdzieś daleko stąd nie ma telewizorów, a dostęp do Internetu jest totalną abstrakcją. Miejscowi boją się błysku fleszy, bo kojarzą im się z piorunami. A piorun to przecież bóg – człowiek nie powinien mieć urządzenia rzucającego bogami. Dzieci biegają boso. Nigdy nie widziały na oczy książki i nie mają pojęcia o czytaniu. Często są głodne. Mimo tego machają do ciebie radośnie, życząc dobrej podróży. I być może są szczęśliwsze niż dzieci „bogatego Zachodu”, które nie wiedzą, którą zabawką się dzisiaj bawić.
„Spotkania na Jedwabnym Szlaku” to nie tylko podróż przez drogi i bezdroża. To także podróż, dzięki której nabiera się pewnej perspektywy a jednocześnie wiary w to, że ludzie nie są tak źli, jak przedstawiają to media. To podróż wśród ludzi, którzy mimo różnego wyglądu, kultury czy religii w środku są tacy sami i z taką samą radością wypiją z tobą kolejną szklankę herbaty. Pierwszą, setną, tysięczną.
Podróż bohaterów powoli dobiegała końca, a ja powoli przewracałam ostatnie kartki książki obiecując sobie w duchu, że kiedyś również pojadę przed siebie.