10-04-2015
Jeszcze całkiem niedawno, w odciętej od świata wsi położonej w górach, żyły „boginie”, które na co dzień odprawiały magiczne rytuały. Książka Kateřiny Tučkovej, choć jest literacką wariacją na temat, w niezwykle interesujący sposób przybliża zjawisko ludowej magii i wierzeń, które funkcjonowały za naszą południowo-zachodnią granicą, na pograniczu Moraw i Słowacji.
To tutaj właśnie tutaj, w urokliwym miejscu, żyje Dora. Jej matka właśnie zginęła tragicznie pod siekierą ojca, który trafia do więzienia. Dziewczynką i jej niepełnosprawnym bratem, Jakubkiem, postanawia zaopiekować się ciotka, Surmena, doskonale znana okolicznym mieszkańcom „bogini”, która na co dzień trudni się zielarstwem, wróżbiarstwem i przepowiadaniem przyszłości. Na skutek nieszczęśliwym zbiegów okoliczności pewnego dnia Surmena zostaje oskarżona o śmierć kobiety, której pomogła w aborcji, udaje się na komisariat w celu złożenia zeznań i… już nigdy nie wraca. Co się wydarzyło? Gdzie się podziała Surmena? Dlaczego przepadła bez wieści?
Wydarzenie to jest punktem zwrotnym w życiu Dory, która odesłana zostaje do internatu, a wolne od nauki chwile spędza w pobliskim antykwariacie, przekopując się przez setki książek. To właśnie tam po raz pierwszy trafia na informacje o „boginiach” i zaczyna zgłębiać tę tematykę, bardzo skutecznie zresztą, bo w efekcie swoje dorosłe życie wiąże ze studiami etnograficznymi. Pisana praca naukowa ma być lekarstwem na dręczące ją wyrzuty sumienia – czy mogła zrobić coś, by uratować ciotkę? Szukając kolejnych informacji odkrywa, że wśród materiałów tajnych służb bezpieczeństwa znajduje się… teczka jej ciotki, Surmeny. Składając wszystko w jedną całość, jak poszczególne elementy puzzli, Dora odkrywa rodzinne tajemnice, które wprawiają ją w coraz większe zdziwienie.
Książka ma nieco ponad 400 stron i dzieje się na nich tyle, że czytając nie sposób zastanawiać się, co będzie dalej i z wielką ciekawością przewracać kolejne kartki. Aktualne losy Dory przeplatają się z jej wspomnieniami z dzieciństwa, rozmowami z żyjącymi jeszcze boginiami i, co najważniejsze, dokumentami, które stopniowo odkrywają tajemnicę całej sprawy, dzięki czemu czytając je można wcielić się w skórę bohaterki książki – trzymane w rękach sprawozdania tajnych agentów, którzy inwigilowali „boginie”, są bardzo namacalne. Fabuła książki mocno splata się z historycznymi faktami, takimi jak procesy czarownic, tak mocno, że w pewnym momencie człowiek intensywnie zaczyna zastanawiać się, co właściwie jest prawdą, a co nie.
Lekki język i interesująca historia „bogiń”, które jawią się w książce w całym spektrum charakterów, sprawia, że dosłownie płynie się przez tekst z niecierpliwością pochłaniając kolejne zdanie, byle szybciej dotrzeć do finału. Poza tym, że „Boginie z Žítkovej” fundują niezwykle ciekawą opowieść, którą czyta się z zapartym tchem, prowokują do refleksji na temat samego mechanizmu inwigilacji.
Jak działa dzisiaj?